Erinti Erinti
284
BLOG

Samotność zapisana w głowie?

Erinti Erinti Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

W każdej klasie, na każdej kolonii i w każdej grupie zawsze się znajdzie outsider. No może nie zawsze, ale przynajmniej w wielu wypadkach. Na  szkolnych zabawach zawsze ktoś podpiera ściany i siedzi na krześle. Zwykle jako winowajcę wskazuje się nieśmiałość,  a z tą należy walczyć. Sama kiedyś myślałam, że cierpię na tę przypadłość, ale na szczęście mi przeszło. Dlaczego piszę „przypadłość”? Gdyż utrudnia ona życie, utrudnia poznawanie nowych ludzi. A nie wszyscy są złymi wilkami szczerzącymi kły i jeżącymi sierść, chociaż w chwilach obniżonego nastroju można właśnie tak sądzić. Ja się wyleczyłam z tego, co uważałam za nieśmiałość, dzięki czemu mam okazję poznawać nowe osoby a to zawsze procentuje.

W świetle tego co opublikowali naukowcy z UCLA prawdopodobnie tylko mi się wydawało, że mam problemy z kontaktami z ludźmi. W „Current Biology” (IF=9.647) osoby doświadczające trudności z tzw. funkcjonowaniem w społeczeństwie mają nieco inną budowę mózgu od innych, brakuje im istoty szarej w odpowiedniej części mózgu (http://medicalxpress.com/news/2012-10-neurological-link-loneliness.html).  Dowiedziono zależności przeprowadzając odpowiednie testy, w których uczestnicy (108 dorosłych osób u których nie stwierdzono żądnych chorób) miało za zadanie wpatrywać się w twarze na ekranie. Osoby mające deficyty istoty szarej w regionie pSTS miały problemy z określeniem w którą stronę patrzą postacie ze zdjęć oraz dokonały niewłaściwych dopasowań oczu do twarzy. Wydaje się więc, że znaleziono neurobiologiczne podstawy samotności.

(http://s.ph-cdn.com/newman/gfx/news/2012/lonelinessit.jpg)

Na szczęście na tym etapie badań nie można wykluczyć środowiskowych przyczyn problemów z nawiązywaniem kontaktów z innymi ludźmi. Owszem osoby mające deficyty istoty szarej w części mózgu odpowiedzialnej za mogą mieć problemy w znajdowaniu przyjaciół, to zdaniem badaczy umiejętności społeczne można ćwiczyć. Jako pomocne narzędzie wskazano aplikacje na smartfonach...  Ciekawa jestem czy ktoś znajdzie kiedyś zależność między używaniem podobnych wynalazków a wzrostem relacji społecznych, niekoniecznie na portalach społecznościowych.

Jako osoba wielce zacofana nie mam konta na fejsie, twitterze  a jedyny portal jaki uznaje to goldenline. Umiem obsługiwać przeglądarkę internetową (to moje narzędzie pracy), ale nie bardzo mam ochotę na podawanie moich danych osobowych do sieci, czy wysyłanie tam zdjęć.  Sama pamiętam różne historie z blogów, kiedy to młode mamy w dobrej wierze pokazywały swoją rodzinę a ktoś kradł zdjęcia i pokazywał jako zdjęcia swoich dzieci w jakimś pokręconym celu. Dopiero potem dowiedziałam się jak ciężko, a właściwie chyba nie sposób, usunąć dane z facebooka czy wysłane tam zdjęcia. A to taka świetne darmowa, dostępna legalnie baza danych dla wszelkich służb, terrorystów i pracodawców. Po co się włamywać komuś na komputer, po co po nocach łamać hasła, skoro ludzie ochoczo wszystko sami powiedzą, oczywiście odpowiednio przekonani. Jeśli gdzieś podajemy prawdziwe imię i nazwisko, jeśli dodajemy zdjęcia uważajmy by nie było tak fotek z imprez, które mogą nas pokazać w złym świetle dla przyszłego pracodawcy. No i oczywiście jak ktoś uważa, że ma idiotę za szefa niech nie pisze podobnych opinii pod swoim imieniem i nazwiskiem. Aby nikt mnie źle nie zrozumiał: nie nazywam facebooka „samym złem”. To narzędzie, z którego jak z każdego innego narzędzie trzeba umieć korzystać. I nie zapominać o zasadzie ograniczonego zaufania do tego co ludzie piszą o sobie w necie. Czyjeś zdjęcia z plaży w Egipcie mogą być fotomontażem zaś przystojny biznnesmen może się okazać mało sympatycznym oszustem matrymonialnym.  Po prostu jak przed użyciem wszystkiego trzeba przeczytać instrukcje obsługi i BHP. I nie zapominać, że nic nie zastąpi kontaktu twarzą w twarz z drugim człowiekiem i spotkaniem w realu. Virtual to dobry start, ale tylko start. 

Erinti
O mnie Erinti

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie